niedziela, 15 maja 2011



Shutter (2008)

Kiedy azjatycki film odnosi sukces, to wiedz że coś się dzieje.
Kiedy Amerykanie kręcą remake świetnego tajskiego horroru, to wiedz że coś się dzieje.
Gdy nowa wersja nie dorównuje pierwowzorowi do pięt, to wiedz że jest źle.

Pamiętam, że po projekcji tajskiego filmu "Shutter" byłam poruszona. Film zrobił na mnie duże wrażenie, dlatego gdy zobaczyłam, że będzie w TV ochoczo zasiadłam do seansu. Okazało się, że to amerykański remake, a że nie pogardzę czymś dla mnie nowym, to obejrzałam.
Obejrzałam i już prawie zapomniałam, bo "Widmo" z USA to film na jeden raz, taki zabijacz czasu, a że przy okazji sama końcówka jest taka jak w oryginale, to nie ma nawet elementu zaskoczenia.

Młode małżeństwo wyjeżdża do Japonii. On - fotograf, ona - cyka fotki dla przyjemności. Wkrótce okazuje się, że na zdjęciach obydwojga pojawia się duch dziewczyny. Bohaterka stara się rozwikłać zagadkę tajemniczej postaci. Okazuje się, że jej mąż wie więcej na ten temat niż mogłoby się wydawać...

Azjatycką wersję filmu widziałam tylko raz, ale zapadła mi głęboko w pamięć. Nie wiem czy teraz zrobiłby na mnie takie wrażenie, ale pewnym jest że remake nie powala. Oczywiście, mało wymagającemu widzowi, tudzież spragnionym duchów nastolatkom może się podobać, ale kogoś kto widział nie jeden film grozy trudno zadowolić pojawiającym się na zdjęciach duchem.

"Widmo" przez osadzenie amerykańskich bohaterów w Japonii nasuwa skojarzenia z "Klątwą", jednak "Klątwa" miała swój klimat i chyba ciut lepsze efekty specjalne. Tu zabrakło tego pierwszego. Widać, że Amerykanie postanowili zabrać się za hit tylko po to żeby zarobić, a nie żeby zadowolić widza. A wystarczyło się troszkę wysilić.

Ocena:
5/10

3 komentarze:

  1. Zgadzam się Gosi zupełnie. Amerykanie w tym wypadku postawili jedynie na to, aby zrobić hit, na podstawie filmu, który w oryginale pomógł zaistnieć na zachodzie tajskiej grozie. Zupełny brak klimatu zniweczył całą tą produkcję i nie pomogła w tym nawet znakomita i wspaniała japońska aktorka - Megumi Okina. Szkoda, bo można było zrobić horror z dużym potencjałem i po raz kolejny Amerykanom nie wyszło...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Wami dziewczyny w 100%. Tajski "Shutter" to jeden z moich ulubionych horrorów. Pamiętam, że jak oglądałam go po raz pierwszy, to po prostu byłam zachwycona i oczarowana :) Niestety amerykańska wersja się nie umywa. Nawet Pan Przystojny Joshua Jackson nie ratuje tej wersji. Jest po prostu nieudolną kopią oryginału.

    OdpowiedzUsuń
  3. Również się zgadzam. Oryginał był pierwszym horrorem i póki co ostatnim, który momentami miałam ochotę oglądać przez palce. Amerykańska wersja to zwykłe popłuczyny, niestety. Strasznie się na nim wynudziłam.

    OdpowiedzUsuń