sobota, 3 grudnia 2011


The Thing (2011)

Na wieść, że kręcą nowe "The Thing" wcale nie skakałam z radości, po co ruszać coś co jest idealne. Wychodzą później z tego takie pomyłki jak najnowszy "Koszmar z ul. Wiązów". Na szczęście okazało się, że będzie to prequel, a zatem zupełna nowość i oryginał pozostanie nietknięty. Na takie coś mogę przystać i chętnie zobaczę.

Rok 1982, Norwegowie ze stacji badawczej na Antarktydzie dokonują niesłychanego odkrycia, pod grubym lodem znajdują wielki statek kosmiczny i zamrożonego kosmitę. Radość szybko przemienia się w panikę gdy okazuję się, że kosmita żyje i poluje na ludzi.

"Coś" Carpentera było niesłychanie klimatyczne, klaustrofobiczna atmosfera, niewiedza z czym ma się do czynienia i dudniąca muzyka sprawiały, że całość była oryginalna i przerażająca.
Prequel ma dwie wady: po pierwsze nie ma tego specyficznego klimatu, po drugie obcy jest nastawiony na zabijanie. Nie stara się nawet zmutować do końca, chce zabić od razu wszystkich.
Na początku denerwowało mnie to że tu obcy jest taki agresywny a w oryginale, spokojnie siedzi skopiowany i ujawnia się w sytuacjach zagrożenia, lub gdy nikt nie widzi, jednak ostatnie sceny filmu pokazują, że obcy musiał po prostu zrozumieć, że ujawnianiem się od razu nic nie zdziała, trzeba być cicho aby móc zaatakować znienacka.

Ciekawe jest też to, że Norwegowie mają zdecydowanie lepsze i nowsze sprzęty w swojej bazie niż Amerykanie. Tak mi się to rzuciło w oczy...

Nowe "Coś" jako samodzielny film jest całkiem dobre, jako prequel na pewno też nie zawodzi. Jest inne i bardziej dynamiczne. Twórcy starali się nie powtarzać metod działania bohaterów z oryginalnego filmu, także tu mamy zupełnie inną metodę testu sprawdzającego kto jest człowiekiem, a kto nie, nie ma też wątku z psami.
Niestety brak tu tego jedynego w sobie klimatu i brak tej niepokojącej muzyki. Wprawdzie dudnienie pojawia się na początku, ale nie zauważyłam, żeby jeszcze się przewijało. Natomiast plusem jest połączenie dwóch filmów wspólną sceną pojawiającą się już na napisach końcowych - pościg za psem.

Nowe "The Thing" każdy fan oryginału powinien zobaczyć, tragedii nie ma, a rozrywka jest.

Ocena:
8/10

3 komentarze:

  1. Czekałam na ten film już od dawna. Jak tylko będę miała możliwość, na pewno obejrzę :-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja mam pewne obawy:/ Boję się, że przesadzili z efektami specjalnymi, jak to często bywa we współczesnym kinie grozy. Cóż, chyba jednak zaryzykuję i obejrzę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. No dobra i mnie recka zachęciła. Poszukam :)

    OdpowiedzUsuń