
Freddy's Dead: The Final Nightmare (1991)
Część "którą należy wyprzeć z pamięci"
Najgorsza część całej serii.
Dowiadujemy się kilku szczegółów z życia Freddy'ego, jego młodości. Okazuje się też, że Fred miał córkę, która będzie bohaterką tej części...
Inaczej sobie wyobrażałam dzieciństwo i młodzieńcze lata Freda. Zawsze pasował mi do obrazu normalnego nastolatka, który miał szczęśliwe dzieciństwo, lecz w głębi czuł tą nie opisaną chęć i przymus zabijania. Twórcy jednak postanowili uczynić Freda napiętnowanym już od najmłodszych lat. Wyśmiewanego w szkole, poniżanego przez opiekuna, aż w końcu mordującego własną żonę.
No cóż... To jednak jestem w stanie wybaczyć, ale poza tym cała fabuła i wykonanie jest krótko mówiąc głupie.
W Springwood nie ma już ani jednego żyjącego dziecka - co to za pomysł????
Bohaterowie jeżdżą w kółko po miasteczku, niczym we śnie, ale przecież nie śpią!!!
Freddy lata na miotle, a nawet jest częścią gry komputerowej - proszę....
Ta część to strata czasu.
Jedyne co wydało mi się tu godne uwagi, aczkolwiek nie mające z horrorem nic wspólnego to pojawienie się Johnnego Deppa i to jak dostał patelnią od Freddy'ego (Fred bije kogoś patelnią -kolejny idiotyzm...), przynajmniej było zabawnie...
Ocena:
3/10
Muszę się z Tobą zgodzić, że to najgorsza część historii o Freddym. Już w tytule uśmiercili Freda i zamiast zgrabnie zakończyć historię spinającą ją jakąś klamrą, uwzględniając w niej wszystkie poprzednie części, zrobili z "Freddy's dead: The final nightmare" zlepek scen a to z przeszłości, a to z teraźniejszości wziętych, że się tak nieładnie wyrażę 'z dupy'. Córka Freddiego była mdła i nieciekawa.
OdpowiedzUsuńKrótka scenka z Deppem i "Każde miasto ma swoje Elm Street" to jedynie plusy jakie mi teraz przychodzą do głowy.
Pozdrawiam ;)