wtorek, 2 listopada 2010

Dziś miał być fajny dzień. Mieliśmy iść do kina na "Piłę". I poszliśmy... ale z powodu braku frekwencji seans się nie odbył...
Tak więc oglądam coś innego.



Cloverfield (2008)

Rob ma wyjechać do Japonii, znajomi organizują mu przyjęcie pożegnalne. Wszystko zostaje uwiecznione na kamerze i właśnie zapis z tej kamery oglądamy przez cały film.
Zabawa zostaje przerwana przez nagłe trzęsienie, jak się okazuje, to niezidentyfikowany potwór przemierza ulice Nowego Jorku siejąc spustoszenie.
Panika, wybuchy, walące się domy, zdezorientowanie a wszystko utrzymane w konwencji filmu dokumentalnego.

Film całkiem znośny. Dobrze się oglądało, jednak zdenerwowała mnie końcówka. I skąd ja mam wiedzieć co to za potworzysko było?

Ocena:
7/10

1 komentarz:

  1. Faktycznie, przez większość filmu ogląda się znośnie, ale jakoś za bardzo chaotycznie było. Tak bez jakiegoś ładu i składu.
    Przeciętniak i tyle.

    OdpowiedzUsuń